niedziela, października 29, 2006

Oto Karolina

Podobno dziś spaliśmy godzinę dłużej. Autor tych wpisów tego nie odczuł. Dziś jak zwykle trochę pracy, a potem... spacer foto. Oto Karolina. Znajoma siostry mojej dziewczyny. Pomimo deszczu i burzy nie zrezygnowała z umówionego spotkania. I dobrze, po pewnym czasie przestało padać. A efekty? Tu:

















Podobało się?

Enjoy!

piątek, października 27, 2006

Wysypali się?

"Nie starasz się" - napisała do mnie znajoma. Ale skomentować, to już nie skomentowała tutaj... Nosz kurczę, jasne że się staram. Tylko nie zawsze wychodzi ;)

Postać szweckiego muzyka, wykreowana przez Piotra "Sven" Siweckiego, jest znana i kochana przez Gębową publiczność.

Dziś byłem w klubie studenckim "Gęba", czyli wylęgarni wszelkiej maści komediantów. Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe właśnie tutaj ma swój początek - kolejne grupy młodych ludzi z "Gęby" co rusz debiutują na ekranach telewizorów.

Ten wieczór upłynął pod znakiem "Wysypiska" - czyli dwóch godzin, podczas których mógł wystąpić dosłownie każdy. Założenie tej imprezy jest takie, że ludzie zgłaszają chęć wejścia na scenę i prezentują swoje zdolności. W praktyce wygląda to tak, że prawie wszyscy swój debiut mają już dawno za sobą... Chociaż nie zawsze, bo pojawił się Elvis!

Elvis, czyli student polonistyki UZ. Ten debiut jest przykładem, jak publika może być jednocześnie brutalna i życzliwa

Przyszedł do nas z dwoma numerami: politycznym skeczem oraz fragmentem swojej sztuki. Posypał się... Co chwila zapominał tekstu i widać było, że trema go niestety zjadła. A skecz niepotrzebnie przeciągał, bo miał parę fajnych momentów, na których mógłby uciąć i wyjść z tego z twarzą.

Publika niezbyt chciała jego ponownego wystąpienia. Jednak z fragmentem swojej sztuki poradził sobie zaskakująco dobrze. Ludzie się śmiali.

Podziwiam Elvisa, bo sam bym czegoś takiego nie zrobił. Nie odważyłbym się. Podziwiam go też za to, że po pierwszej porażce nie poddał się i znowu wszedł na scenę (ze zdecydowanie lepszym rezultatem.

Zapłaciłem złotówkę. Nie żałuję.

Przemek Mazurek z "Obiło się o uszy".

Postać Svena jest wymyślona. Dlaczego więc miałaby dostać prawdziwe kwiaty?

Enjoy!

środa, października 25, 2006

Szuwary!

Ostatnio dużo się dzieje wokół mnie. Fotoblog będzie aktualizowany - nie zapomniałem i nie zapomnę. Tylko czasem po prostu musi starczyć nowy wrzut raz na tydzień.
Goście 4. Dni Niemieckich zwiedzili zielonogórski dom dziecka. Okazuje się, że naszym placówkom wcale nie tak daleko do tych, zza zachodniej granicy.

Fotografowałem 4. Dni Niemieckie przez tydzień. Fajnie było, dużo latania, dużo ciekawych sytuacji. Chociaż czuję, że nie sprawdziłem się jako fotograf, jestem średnio ze zdjęć zadowolony. No ale cóż, raz lepiej, raz gorzej.

Szuwar, czyli Łukasz. Student III roku historii na Uniwersytecie Zielonogórskim.

Współpraca z takim medium, jakim jest "UZetka" (studencka gazeta mojego uniwersytetu) daje dużo... frustracji ;) Ale czasem jest też pięknie i ciekawie. Nawet bardzo często tak jest (bo w końcu w redakcji są naprawdę pozytywne ludzie). W tej robocie cenię to, że podczas zbierania materiałów, poznaję takich ludzi jak ten właśnie Szuwar.
Chociaż to trochę oszukane jest, bo chodziłem z nim na rehabilitację zamiast WF-u na pierwszym roku ;-) Niemniej gość i tak jest świetny.

Enjoy!

sobota, października 14, 2006

Jeśli jest kac, to dzisiaj sobota

W Gębie zainaugurowano kolejny sezon artystyczno-akademicki. W środe był występ dwóch duetów, których niestety... nie spamiętałem. Wiem, że w drugiej części wystąpił m.in. Andriej Kotin.
Najpierw na scenę weszli studenci 2. roku filologii polskiej. Była to ciekawsza część występu. Może coś z nich będzie.

Mam nadzieję, że to tylko mi się tak nie podobało. Przesiedziane w "Gębie" dwie godziny byłyby niemal całkowicie stracone, gdyby nie poloniści, których jeszcze się jako tako dało słuchać. Kotin to - według mnie - porażka.

Kabaret Made in China pokazał w większości stare kawałki. Ale co z tego? I tak są świetni.

W czwartek na deskach klubu studenckiego wystąpił kabaret Made in China. Większość, jeśli nie wszystkie, z prezentowanych numerów to skecze stare. Jednak grupa parę razy zaskakiwała, bo cześć numerów była przerobiona w stosunku do tego, co niedawno widziałem. Co dziwne, tego wieczora w Gębie było miejsce do siedzenia. Zwykle sala jest tak pełna, że nawet stanąć nie można.

Jeśli jest kac, to dzisiaj sobota...

A ja dziś przez cały dzień umierałem... Maaatko! Uważajcie drogie dzieci, po miodzie pitnym łapie kac-morderca. Do teraz nienajlepiej się czuję.

Enjoy!

czwartek, października 05, 2006

Podróż

Już niedługo coraz częściej będę oglądał takie widoczki. Czeka mnie roczna seria cotygodniowych wizyt w Żarach na odczulanie. Ja się w sumie bardzo cieszę - wreszcie koniec alergii na drzewa i trawy.

Enjoy!