wtorek, maja 23, 2006

Życie, życie jest.... musicalem

Dziś byłem na premierze musicalu p.t.: "...bo musical to życie".

^Były piosenki typowe dla tej formy przedstawień.

^ Był taniec.

^I były piosenki o miłości.

Ogólnie co sądzę. Cholernie infantylne - momentami miałem wrażenie, że tekst pisał uczeń pierwszej klasy liceum, który chce poruszyć ważne społeczne kwestie (homoseksualnizm, alkoholizm, niespełniona miłość), ale nie porafi tego odpowiednio ubrać w słowa. Odpadłem przy monologu geja, który narzekał, że ludzie go odtrącają po tym, gdy tylko dowiadują się o jego orientacji seksualnej. Dodatkowo drugi akt (musical składał się bowiem z 2 aktów) miał charakter typowo disneyowski - tak go przesłodzono, że czułem się jak na seansie "Pocahontas".
Jednak jeśli pominąć warstwę tekstową, to mi się podobało. Śpiewali ładnie, choć czasem ciut za głośno, a układy taneczne - pomimo sporego niedogrania wśród artystów - też zaliczam na plus. Jak na dzieło niemal 100% przygotowane przez studentów, w skali szkolnej daję mocną 4.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dla porównania. Agi foto:
http://serwisy.gazeta.pl/fotografie/1814824,57760,2227960.html
Gdybym mial chocby 350D to moze cos wiecej moglbym wyciagnac :)
Choc z drugiej strony bez sensu sie tlumacze :(

Anonimowy pisze...

wiesz piszesz cos o pocahontas i o disneyu... hmmm chyba nie wychwiciles tego , że w drugim akcie -= szczególnie na poczatku był motyw przerysowanej miłości - jeden z wielu przedstawionych . ja tak to odebralem i z tego co slysze to nie tylko ja ,,, no ale niestety nie TY bo dla ciebie to bylo jedynie infantylne :-) pozdro -