
Dziś byłem w klubie studenckim "Gęba", czyli wylęgarni wszelkiej maści komediantów. Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe właśnie tutaj ma swój początek - kolejne grupy młodych ludzi z "Gęby" co rusz debiutują na ekranach telewizorów.
Ten wieczór upłynął pod znakiem "Wysypiska" - czyli dwóch godzin, podczas których mógł wystąpić dosłownie każdy. Założenie tej imprezy jest takie, że ludzie zgłaszają chęć wejścia na scenę i prezentują swoje zdolności. W praktyce wygląda to tak, że prawie wszyscy swój debiut mają już dawno za sobą... Chociaż nie zawsze, bo pojawił się Elvis!
Ten wieczór upłynął pod znakiem "Wysypiska" - czyli dwóch godzin, podczas których mógł wystąpić dosłownie każdy. Założenie tej imprezy jest takie, że ludzie zgłaszają chęć wejścia na scenę i prezentują swoje zdolności. W praktyce wygląda to tak, że prawie wszyscy swój debiut mają już dawno za sobą... Chociaż nie zawsze, bo pojawił się Elvis!

Przyszedł do nas z dwoma numerami: politycznym skeczem oraz fragmentem swojej sztuki. Posypał się... Co chwila zapominał tekstu i widać było, że trema go niestety zjadła. A skecz niepotrzebnie przeciągał, bo miał parę fajnych momentów, na których mógłby uciąć i wyjść z tego z twarzą.
Publika niezbyt chciała jego ponownego wystąpienia. Jednak z fragmentem swojej sztuki poradził sobie zaskakująco dobrze. Ludzie się śmiali.
Podziwiam Elvisa, bo sam bym czegoś takiego nie zrobił. Nie odważyłbym się. Podziwiam go też za to, że po pierwszej porażce nie poddał się i znowu wszedł na scenę (ze zdecydowanie lepszym rezultatem.
Zapłaciłem złotówkę. Nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz